Nowa konkurencyjność Polski – projekt cywilizacyjny wobec „świata na nowo”
Świat wchodzi w epokę, w której przestają działać dotychczasowe reguły rozwoju. Globalizacja, która przez trzy dekady dawała Polsce impuls modernizacyjny, ustępuje miejsca rywalizacji bloków państw pomiędzy sobą, walce o technologie i bezpieczeństwo. W nowym porządku nie wystarczy już integracja i adaptacja cudzych rozwiązań. Potrzebna jest własna wizja, sprawczość i zdolność do kreacji. Nowa konkurencyjność Polski powinna opierać się na wiedzy, technologii, energii i kapitale ludzkim – ale także na kulturze zaufania i instytucjach, które potrafią uczyć się i działać strategicznie, ale i elastycznie. To nie tylko ekonomiczna zmiana kierunku, lecz nowy projekt cywilizacyjny: przejście od roli imitatora do roli współkreatora przyszłości.
Świat po liberalnej globalizacji
Rzeczywistość, w ramach której miała okazję dojrzewać polska transformacja, znika na naszych oczach. Liberalna globalizacja, przez trzy dekady opierająca się na wierze w wolny handel, integrację i samoregulujący się rynek, traci impet. Jesteśmy świadkami procesu wykuwania się nowego ładu — a to zawsze w dziejach ludzkości czas niepewny, niestabilny, okres rywalizacji i lęku. Wzajemne korzyści ustępują logice bezpieczeństwa, a miejsce liberalnego otwarcia zajmuje strategiczna gra o wpływy.
Pandemia, wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i rewolucja technologiczna ujawniły słabe strony systemu opartego na globalnych łańcuchach dostaw i poszukiwaniu jak najtańszej siły roboczej. Przestał on gwarantować stabilność, a tym bardziej przewidywalny rozwój. W nowej rzeczywistości o sile decyduje już nie tylko koszt, lecz także pewność dostaw; nie tylko położenie, lecz również zdolność adaptacji; nie tylko absorpcja, lecz też suwerenność technologiczna.
W takim świecie każde państwo musi zadać sobie pytanie: czym chce konkurować, jaką ma tożsamość gospodarczą i jak wpisać się w nowy międzynarodowy podział pracy, w którym globalizacja przybiera postać regionalnych bloków i strategicznych sojuszy.
Po epoce globalnej integracji nadchodzi czas kompetencji i sprawczości — wygrywają ci, którzy potrafią współpracować i w chaosie zmian trzymać się własnej wizji przyszłości.
Stanąć na dwóch nogach
Polska odniosła ogromny sukces w modelu imitacyjno-integracyjnym. Skorzystała z otwartości świata, z kapitału i technologii Zachodu, z funduszy unijnych i z taniej, dobrze wykształconej siły roboczej. Dzięki temu zmodernizowała przemysł, zbudowała infrastrukturę, rozwinęła eksport i zyskała stabilność.
Jednak ten model, przez lata źródło przewagi, ma swoje ograniczenia. Nie chcemy już konkurować w oparciu o tanią pracę – zasoby tej ostatniej kurczą się i chcemy pracować mądrzej, a nie więcej. Jest to możliwe jeśli stawia się na tworzenie wartości w oparciu o wiedzę, własne marki i technologie. Suwerenność technologiczna w strategicznych obszarach jest kluczowa także dla bezpieczeństwa.
Wartość dodana, w coraz większym stopniu będzie powstawać tam, gdzie pojawiają się nowe idee, innowacyjne rozwiązania i produkty. Dlatego też Polska musi zrównoważyć swój model rozwoju stawiając na lokalną kreację: projektowanie, ulepszanie, nowe rozwiązania technologiczne, badania naukowe i sprawczość. To nie tylko kwestia gospodarcza, lecz cywilizacyjna — chodzi o to, czy będziemy współtwórcami świata, czy pozostaniemy jego zapleczem.
Dziś o sile i bezpieczeństwie państw w większym stopniu niż w przeszłości decyduje zdolność tworzenia, a nie tylko odtwarzania. Polska musi odbyć drogę od roli wykonawcy do roli projektanta własnej przyszłości.
Nowa gra geopolityczna
Nowy porządek światowy opiera się na rywalizacji bloków państw pomiędzy sobą. Stany Zjednoczone przechodzą od globalizmu do unilateralizmu strategicznego: inwestują we własny przemysł, w kontrolę nad technologiami, dążą do osłabienia dolara. Chiny z kolei tworzą model cyfrowego merkantylizmu — łącząc władzę państwa z kapitałem i danymi, by uniezależnić się od Zachodu. Europa wciąż poszukuje własnej drogi, osłabiona brakiem przywództwa i brakiem jedności politycznej.
W tej układance Polska musi znaleźć swoje miejsce. Nie wystarczy deklarować „przynależności do Zachodu”. Trzeba odpowiedzieć: co wnosimy do wspólnoty? Jakie mamy zasoby? Jaką wartość strategiczną oferujemy partnerom? Bez takiej świadomości grozi nam rola peryferyjnego uczestnika, a nie niezbędnego współautora porządku.
W świecie rywalizujących bloków nie wystarczy wiedzieć, do którego z nich chce się należeć — trzeba wiedzieć, co jesteśmy gotowi wnieść. Tylko państwa myślące strategicznie, świadome własnej wartości stają się graczami, a nie pionkami nowego porządku.
Między szansą a zależnością
Polska dysponuje szeregiem atutów: centralnym położeniem, stosunkowo silną bazą przemysłową, dobrym poziomem wykształcenia technicznego i doświadczeniem transformacyjnym. Ale równocześnie ma poważne słabości: silna polaryzacja społeczna, relatywnie niski poziom innowacyjności, rozproszenie kapitału, brak ciągłości kluczowych polityk i niską kulturę strategicznego planowania. Do tego wyzwania demograficzne i strukturalne problemy w finansach publicznych.
Najgroźniejsza jest jednak mentalność zależnościowa. Wciąż zakładamy, że rozwój przychodzi z zewnątrz — z Brukseli, z Berlina, z Waszyngtonu. W świecie rywalizacji każdy kraj musi budować własne zasoby siły: technologiczne, edukacyjne, finansowe, obronne, energetyczne i kulturowe. W przeciwnym razie pozostanie zakładnikiem cudzych decyzji i własnych kompleksów.
Kraje zależne liczą na cudze wsparcie, a państwa sprawcze budują własne zasoby siły. Polska dołączy do grona rozgrywających dopiero wtedy, gdy przestanie oczekiwać impulsu z zewnątrz i zacznie sama wychodzić z inicjatywą.
Nowa konkurencyjność – od przemysłu do idei
Przyszłość należy do tych, którzy tworzą technologie, kształtują standardy i zarządzają wiedzą. W obszarach takich jak sztuczna inteligencja, biotechnologia, zielona energetyka czy cyberbezpieczeństwo rozstrzyga się dziś hierarchia świata. Kto tam nie istnieje, ten nie ma głosu.
Nie mniej istotna jest suwerenność energetyczna. Transformacja ku odnawialnym źródłom nie jest tylko wymogiem klimatycznym, lecz warunkiem niezależności i konkurencyjności. Kraj, który ma tanią, stabilną i czystą energię, staje się magnesem dla inwestycji i innowacji. Polska, aby sprostać temu wyzwaniu, musi rozwijać rozproszone źródła, lokalne klastry przemysłowo-energetyczne, technologie jądrowe i wodorowe.
Trzecim elementem jest kapitał ludzki. W epoce przyspieszenia technologicznego o sile gospodarki decyduje jakość edukacji i skłonność do lifelong learning – ciągłego uczenia się, przekwalifikowywania, adaptacji. Szkoła musi wspierać proces odkrywania siebie (talentów, pasji, kompetencji), uczyć krytycznego myślenia, współpracy i samodzielności, a nie tylko reprodukować wiedzę. Społeczeństwo powinno rozwijać kulturę zaufania i odpowiedzialności — bez niej nie powstanie prawdziwa gospodarka wiedzy.
Wreszcie instytucje. Państwo nie może być tylko statycznym rozdawcą środków. Potrzebne są dynamiczne instytucje, które tworzą wizje, uczą się, analizują i korygują, a nie tylko „wydają” publiczne środki lub zarządzają funduszami europejskimi. Przejście od logiki wydatkowania do logiki efektów i uczenia się jest warunkiem skuteczności polityk publicznych.
W nowej epoce konkurują nie fabryki, lecz idee. Kto tworzy i wdraża technologie, kształtuje standardy i potrafi się uczyć szybciej niż inni – ten pisze historię i otwiera sobie możliwości dalszego rozwoju.
Technologia jako nowa sfera władzy
Cyfryzacja i sztuczna inteligencja tworzą dziś infrastrukturę porządku światowego. Kto kontroluje dane, kontroluje decyzje i przepływy. Państwa, które rezygnują z własnych rozwiązań cyfrowych, ryzykują utratę podmiotowości.
Polska powinna uczestniczyć w budowie europejskiej chmury publicznej, inwestować w lokalne centra danych i wspierać otwarte modele rozwoju AI. W przeciwnym razie pozostanie klientem globalnych gigantów, a nie współtwórcą cyfrowego ładu.
W erze danych technologia stała się formą władzy. Kto nie rozwija własnych rozwiązań cyfrowych, ten oddaje dużą część suwerenności w cudze ręce.
Kultura, świadomość, edukacja
Nowa konkurencyjność nie powstanie bez zmiany świadomości. Potrzebujemy edukacji, która przygotowuje nie tylko do zawodu, lecz także do życia w świecie nieustających zmian. Musimy wzmacniać refleksyjność, ciekawość i gotowość do współdziałania. To, czy potrafimy budować zaufanie i wspólnotę, zadecyduje o naszej zdolności do adaptacji.
Polska potrzebuje nowego kontraktu społecznego – opartego na przekonaniu, że rozwój jest wspólnym dobrem, a współpraca i uczenie się są równie ważne jak kapitał i technologie.
Polska jako integrator
Nie musimy być liderem w każdej dziedzinie, by odgrywać znaczącą rolę. Możemy stać się integratorem – łączącym różne światy: Wschód i Zachód, przemysł i usługi, hardware i software, gospodarkę i bezpieczeństwo. W świecie fragmentacji wartością samą w sobie staje się umiejętność scalania systemów i ludzi, tworzenia mostów i synergii.
To wymaga nowego typu przywództwa – nie dominującego, lecz współtworzącego. Przywództwa, które rozumie złożoność świata i potrafi budować trwałe relacje oparte na zaufaniu i kompetencji.
Siłą Polski może być nie przewaga, lecz zdolność łączenia. W epoce podziałów najwięcej znaczą ci, którzy potrafią budować mosty – między technologiami, sektorami i ludźmi.
Ku nowemu projektowi cywilizacyjnemu
Nowa konkurencyjność nie jest tylko projektem gospodarczym – to projekt cywilizacyjny. Oznacza zmianę myślenia o rozwoju: z wąsko ekonomicznego na ekonomiczno-kulturowo-społeczny. W centrum powinien znaleźć się człowiek, jego zdolność do współtworzenia sensu i dobra wspólnego.
Przyszłość nie należy do tych, którzy mają największy kapitał, lecz do tych, którzy potrafią nadać sens zmianie. Polska stoi dziś przed wyborem: czy chce być podmiotem w nowej rozgrywce o wpływy, czy tylko pionkiem rozstawianym przez innych. To decyzja o tym, kim chcemy być jako wspólnota – i jaką rolę odegramy w świecie, który de facto rodzi się na nowo.
Przyszłość tworzą ci, którzy potrafią nadać sens zmianie. Polska potrzebuje dziś nie tylko strategii rozwoju, lecz wizji cywilizacyjnej – opartej na człowieku, wspólnocie i odpowiedzialności za świat, który współtworzy.
***
Materiał po spotkaniu w formule Chatham House, w którym wzięli udział: prof. Mariusz Orłowski, Virginia Tech University, Luk Palmen, Prezes Zarządu InnoCo, Witold Radwański, b. Prezes Zarządu Krokus PE, Jan Filip Staniłko, filozof, publicysta, ekspert w zakresie ekonomii politycznej, Bogdan Rogala, b. Prezes Zarządu Signify Poland Sp. z o.o, Andrzej Halesiak, ekonomista i menedżer, Członek Rady Nadzorczej Polskiego Funduszu Rozwoju, dr Jan Szomburg, Przewodniczący Rady Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, Jan Maria Szomburg, Prezes Zarządu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową oraz Adam Leśniewicz, Dyrektor Kongresu Obywatelskiego w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową.
Partner spotkania: Polski Fundusz Rozwoju.
Tekst ukaże się w referencyjnej publikacji Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: „Nowa konkurencyjność i nowe pozycjonowanie Polski w Europie i świecie”.
