Prawdziwie solidarnościowa debata

Do kongresowego kręgu trafiłem niejako z ogłoszenia. W 2008 roku „Gazeta Wyborcza” publikowała teksty Dariusza Bartoszewicza o zawłaszczaniu przestrzeni publicznych z napomknieniem o Kongresie. Jako animator lubelskiego Forum Kultury Przestrzeni szukałem wtedy ideowych sojuszników, więc skontaktowałem się z Witoldem Radwańskim, rozmówcą wywiadu „Jak zmodernizować miasto i go nie zepsuć”. W ten sposób najpierw zorganizowałem na IV Kongresie sesję poświęcona kulturze przestrzeni wobec presji rynku, a potem zostałem zaproszony do grona jego Rady Programowej.

Wierzyłem wówczas romantycznie w moc takich spotkań, dyskusji i pokazywania racji. Wierzyłem, że wystarczy zebrać głosy autorytetów i wykazać obiektywną słuszność jakiegoś kierunku działań, by wywołać pozytywną zmianę. Takie spotkania przypominały koncerty wielogłosów zharmonizowanych w przestrzeni idei, wartości i logicznego myślenia. Wydawało się, że sama ta muzyka, harmonia umysłowo-duchowych sfer powinna zachwycić osoby niedoinformowane, sceptyczne i przedkładające interes partykularny nad publiczny. Niestety, było to jak pojedynek Syfona z Miętusem w „Ferdydurke”. Syfon robi piękne miny, a Miętus dłubie w nosie. Dziś, po tych 7 latach, tytułowe pytanie wspomnianej rozmowy pozostaje w mocy. To znaczy, już wiadomo, jak nie zepsuć miasta modernizacją, ale nie wiadomo, co zrobić, aby ta wiedza wpływała na decyzje.

Niemniej Kongres Obywatelski pozostaje jedyną inicjatywą, która kultywuje ideały solidarnościowej, obywatelskiej debaty. Debaty sięgającej od portiera do dyrektora, od studenta do prezydenta. Może jego rolą jest być monastyrem, dzięki któremu ten duch przetrwa okres barbarzyński i doczeka lepszych czasów, kiedy będzie potrzebny i aktualny. W każdym razie, ponieważ pracuję w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN”, który w logo ma Don Kichota przejeżdżającego przez bramę, bliskie mi są wszelkie poszukiwania bram i ratunku dla ideałów. Tym bardziej, że o ile Don Kichot nazywał się Rycerzem Smętnego Oblicza, to prezes Jan Szomburg z mianem tym nie ma nic wspólnego.

Marcin Skrzypek, animator kultury, pracownik Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie

Na górę
Close