Pomysły na pomorski rynek pracy – sprawozdanie z sesji

Panel „Pomysły na pomorski rynek pracy” rozpoczął się powitaniem panelistów przez moderatora debaty, Wiceministra Finansów dr Macieja Grabowskiego. W panelu udział wzięli: Bartłomiej Piotrowski – Doradca Prezesa Rady Nadzorczej PFRON – Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, Ewa Jurkowska – Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku, Marzenna Czerwińska Wicedyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej, Jacek Rybicki – Sekretarz KK NSZZ Solidarność oraz Wiesław Byczkowski – Członek Zarządu Województwa Pomorskiego. We wstępie do dyskusji podkreślono, że celem spotkania nie jest rozwiązywanie problemów pomorskiego rynku pracy. Ma się ono raczej skupić na omówieniu zagadnień obserwowanych na rynku pracy na Pomorzu oraz tych które w zdecydowanie szerszym zakresie są obserwowane ze względu na globalny kryzys.

We wstępie do dyskusji moderator przypomniał, iż z podobną sytuacją na rynku pracy mieliśmy do czynienia na przełomie wieków. Oczywiście zakres pogorszenia był bardziej dotkliwy, co przejawiało się przekraczającą 20 proc. stopą bezrobocia. Pracodawcy celem ograniczenia kosztów redukowali bowiem zatrudnienie, mimo że działania te nie zawsze miały uzasadnienie ekonomiczne.

Wraz z akcesją zaobserwowano ożywienie na rynku pracy. Wzrost płac przekroczył 40 proc., zaś rynek pracy zdominowany do tej pory przez pracodawców stał się rynkiem pracy „pracownika”. To cenne doświadczenia, sprzyjające dobrym stosunkom pomiędzy pracownikami a pracodawcami. Dialog się już toczy. W marcu 2009 r. przedstawiono rządowi pakiet zagadnień związanych z rynkiem pracy, podnoszonych zarówno przez pracodawców jak i przez związki zawodowe. Wiele z nich od lat nie miało szans na realizację wcześniej. Wydaje się , że czas kryzysu zwiększył szanse na zmodyfikowanie przepisów Kodeksu Pracy, uwzględniając postanowienia porozumienia pracodawców i związków zawodowych. Tezę do dyskusji postawioną powyżej należy rozumieć szerzej. Kryzys stwarza możliwości przewartościowania w większym zakresie, zarówno na poziomie przedsiębiorstw, jak w sferze administracji publicznej.

Wystąpienie pierwszego z prelegentów Bartłomieja Piotrowskiego dotyczyło sfery administracyjnej, i koncentrowało się na barierach związanych z zatrudnianiem tzw.: „niezatrudnialnych”. Słowo to bardzo dobrze oddaje sytuację osób będących w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Są to grupy o zróżnicowanej liczebności. Duże jak w przypadku bezrobotnych kobiet, młodych oraz mniej liczne, takie jak wychodzący z uzależnień, czy bezdomni, wyróżniający się ze względu na intensywność problemu (skalę barier).

Problem niezatrudnialnych jest niezależny od kryzysu.

Pomorski rynek pacy charakteryzuje się niezwykła dynamiką. Stopa bezrobocia obserwowana w niektórych częściach województwa pomorskiego należy do najniższych w kraju. Jednak również tu problem bezrobotnych kobiet, bezrobotnych długotrwale czy bez wykształcenia nie został rozwiązany.

Widoczne są dwa zagrożenia. Tak jak w okresie prosperity rzesza bezrobotnych szybko się zmniejszała, tak w fazie dekoniunktury szybciej przybywa osób bez zatrudnienia.. Dynamiczny napływ osób do bezrobocia umniejsza skalę problemu związanego z osobami znajdującymi się w specyficznej sytuacji na rynku pracy, mimo że ich liczba również się powiększa.

Instytucje rynku pracy unikają podejmowania działań ukierunkowanych na grupy o wysokim ryzyku wykluczenia.

Zajmują się tymi bezrobotnymi, którzy są silnie zmotywowani do poszukiwania pracy, i najprawdopodobniej znaleźli by ją bez pośrednictwa. Tymczasem „niezatrudnialni” są niechętnie obsługiwani przez Publiczne Służby Zatrudnienia. Ich aktywizacja wymaga bardzo specjalistycznego podejścia. Nie zawsze Publiczne Służby Zatrudnienia są je w stanie zapewnić, nawet tu na Pomorzu, gdzie urzędy pracy należą do najlepszych w kraju. Problem ten jest widoczny na całym świecie. Działania Publicznych Służb Zatrudnienia mają charakter standardowy i trafiają do standardowego odbiorcy.

Warto wykorzystać kryzys jako okazję do zmiany. Warto zająć się dużą grupą ludzi, która zarówno w skali kraju jak i skali lokalnej stanowi nie tylko niewykorzystany potencjał, lecz również istotne obciążenie finansowe. Istotnej poprawy sytuacji nie zapewni nowa Ustawa o Promocji Zatrudnienia i Instytucjach Rynku Pracy. Istnieje konieczność szerszego zaangażowania podmiotów spoza Publicznych Służb Zatrudnienia w realizację usług rynku pracy, konieczność uspołecznienia procesu pośrednictwa pracy w przypadku osób bliskich wykluczenia. Oprócz dalszych zmian w systemie prawnych potrzebne są zmiany w mentalności. To wyzwanie dla wszystkich – akceptacja faktu, iż będą pojawiać się najróżniejsze organizacje, które będą pośredniczyły w zatrudnianiu „niezatrudnialnych” na koszt podatnika.

W takim modelu rola PSZ byłaby ograniczona do diagnozowania, planowania wyznaczania mierników. Realizacją działań szczególnie przeznaczonych do specyficznych na rynku pracy grup zajęłyby się zakontraktowane w przetargu publicznym firmy, organizacje pozarządowe, szkoły instytucje religijne itd. Dobre praktyki w tym zakresie już są, czego przykładem jest m.in. Australia, gdzie publiczne służby zatrudnienia wyłącznie kontraktują tego typu działania, a znaczna część rynku pośrednictwa na rynku pracy została przejęta przez Armię Zbawienia.

To nie jest oczywiście proste. Wymaga różnych metod finansowania. Praktyka wskazuje, iż jedynym kryterium oceny efektywności działań nie może być zatrudnialność. To preferuje bowiem duże organizacje, które mogą sobie pozwolić na ryzyko i eliminuje z rynku przedsiębiorstwa lokalne.

Pytanie postawione przez Bartłomieja Piotrowskiego „Jak poprawić współprace instytucji rynku pracy na Pomorzu było dobrym wprowadzeniem do prezentacji wygłoszonej przez Ewę Jurkowską – dyrektor WUP w Gdańsku.

Zakres pytania o to jak poprawić współpracę instytucji rynku pracy na Pomorzu jest niezwykle szeroki. Rynek pracy to właściwie każdy z nas, to pracodawcy, bezrobotni oraz zatrudnieni. Z klasyfikacji tej wyłączeni są jedynie bierni zawodowo. Niezwykle pojemną kategorią są również instytucje rynku pracy. Ustawa o Promocji Zatrudnienia i Instytucjach Rynku Pracy wymienia m.in. PSZ, agencje zatrudnienia, instytucje partnerstwa lokalnego, instytucje szkoleniowe, instytucje dialogu społecznego i szereg innych. Podobnie szerokim pojęciem jest współpraca rozumiana jako: współdziałanie, dialog, partnerstwo, kooperacja, koordynacja. Liczba kombinacji trzech wymienionych powyżej elementów jest znaczna.

Jak polepszyć współpracę?

Mamy trzy rodzaje współpracy. Pierwszy zadekretowany formalnie Ustawą o Promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, gdzie wymieniono instytucje rynku pracy z przypisanymi im zadaniami i narzuconymi formami współpracy. Współpracy wymaga np. przygotowanie Planu Działań na Rzecz Zatrudnienia. Dokument programowy jest opiniowany przez Wojewódzką Radę Zatrudnienia, zatwierdzany przez Samorząd Województwa i realizowany przy pomocy innych instytucji. W efekcie przyjętej procedury plany o charakterze rocznym są uchwalane w połowie roku, w którym obowiązują. Dokumenty o charakterze planów podsumowują realizowane działania. Taki rodzaj współpracy nie jest niestety zbyt efektywny. Szczególnie w porównaniu do współpracy niezadekretowanej formalnie, wynikającej z potrzeby wspólnych działań.

Jeszcze inny charakter (częściowo zadekretowany) ma współpraca w ramach Publicznych Służb Zatrudnienia. Wraz z reformą samorządową ściśle hierarchiczna struktura została przecięta. Urzędy pracy przekazano samorządom, co wiązało się zarówno ze złymi jak i dobrymi konsekwencjami. Z jednej strony zmarnowano niemal wszystko, co utworzono poprzednio i konieczne było zbudowanie nowego sytemu, jednak z drugiej strony zależności formalne zostały w znacznej mierze zastąpione przez relacje o charakterze nieformalnym. W tych województwach, w których zrozumiano, że dialog, kooperacja, wspólnie działanie daje gwarancje sukcesu zadania są dobrze realizowane. Tam gdzie nie ma współpracy nieformalnej wyniki są dużo słabsze.

We współpracy najważniejsza jest wspólnota celów. Barierą jest natomiast zbyt duży formalizm.

Obserwuje się kryzys zaufania, również w stosunku do instytucji publicznych oraz wewnątrz instytucji publicznych. Kiedyś Ustawa o Promocji Zatrudnienia liczyła kilka stron. Dziś jest to stron kilkaset. Nowotworzone dokumenty cechuje zbyt duża szczegółowość. Ten nadmiar formalizmu sprzyja gubieniu problemu. Nadmiar formalizmu to efekt braku zaufania.

Do współpracy trzeba wychowywać. Tymczasem system edukacji nie przygotowuje do współpracy, promując podejście osobne. W szkołach uczniowie pracują osobno. Nie działają wspólnie, gdyż w przypadku pracy w grupach trudno ocenić nauczycielowi zaangażowanie poszczególnych osób.

Mniej osobność, więcej wspólnoty, mniej utyskiwań, więcej konstrukcji.

Trzeci z panelistów – dr Marzenna Czerwińska – Wicedyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej starała się odpowiedzieć na pytanie o potencjał tkwiący we współdziałaniu lokalnym. Współdziałanie może przyjmować różne formy: od dialogu społecznego i obywatelskiego poprzez partnerstwa projektowe, długoletnie umowy do podejmowanych ad hoc inicjatyw.
Warto podkreślić, że nie zawsze wymuszona potrzeba współdziałania jest czymś negatywnym. Nawet, jeśli początkowo współpraca jest efektem formalnych uregulowań to może ona zbliżyć różne środowiska. Oczywiście współdziałanie wynikające z rzeczywistej potrzeby jest bardziej efektywne od wymuszonego.

Nie da się rozwiązać problemów społecznych bez współdziałania pomiędzy instytucjami publicznymi, organizacjami pozarządowymi oraz środowiskiem biznesu.

O ile w przypadku pierwszych dwóch aktorów dotychczasowe doświadczenia są zachęcające – widać świadomość współpracy skutkującą różnymi inicjatywami, o tyle współpraca z przedsiębiorcami jest marginalna. W czym zatem upatrywać przyczyn małej aktywności środowiska biznesu?
Być może przedsiębiorcy zachowują się nieco roszczeniowo, oczekując gotowych rozwiązań, nie utożsamiają się z celami współdziałania, obawiają się, bądź też po prostu nie mają czasu. Świadomość konieczności rozwiązywania problemów społecznych zwłaszcza w epoce kryzysu jest niewielka. Społeczna odpowiedzialność biznesu w praktyce jest hasłem, za którym niewiele się kryje.

Brak chęci współdziałania wśród przedsiębiorców może również wynikać z innych obaw np. braku gwarancji, iż w współpraca ze szkołami w procesie kształcenia przyszłych pracowników nie będzie dostarczała kadr konkurencji.

Nawiązując do praktyki niezbyt szczęśliwym przykładem współpracy były Powiatowe Programy na Rzecz Zatrudnienia i Spójności Społecznej, współfinansowane ze środków pomocowych UE. Powstało kilkanaście programów opracowanych w poszczególnych powiatach bardzo różniących się jakościowo. Często nie udało się włączyć we współpracę różnych stron, w inicjatywę angażowały się przede wszystkim struktury starostw powiatowych. Brakowało reprezentacji różnych środowisk, w tym w szczególności środowiska biznesu.

Co zatem zrobić aby bardziej zachęcić przedsiębiorców do współpracy? Pewne jest jedno – nie da się włączyć przedsiębiorców jest uzyskanie odpowiedzi na poniższe pytania:

  • W jaki sposób zapewnić zbieżność celów środowisk biznesowych i pozabiznesowych?
  • Na ile można „narzucić” koncepcję współdziałania a na ile musi to być oddolna inicjatywa?
  • W jaki sposób motywować do współdziałania?
  • W jaki sposób identyfikować korzyści ze współdziałania?

Ostatni z prelegentów Sekretarz KK NSZZ „Solidarność” Jacek Rybicki poświęcił swoje wystąpienie kwestii postrzegania kryzysu jako okazji do trwałej poprawy relacji wewnętrznych w przedsiębiorstwach. W prezentacji podkreślił zależność lokalnych rynków pracy od globalnego rynku pracy.

Zgodnie z tezą wystąpienia dekoniunktura sprzyja dialogowi w przedsiębiorstwie. Kryzys uwypuklił bowiem potrzebę debaty nad tym czy i jak pogodzić europejski model społeczny z konkurencyjną gospodarką unijną. Niedawno na szczycie G20 pokazano jak wielką rolę w czasach dominującej deregulacji powinna odgrywać świadoma ochrona rynków pracy i bezpiecznego zatrudnienia. Czas konkurowania ceną minął. Można powiedzieć że:

Europa musi konkurować dobrej jakości towarem wyprodukowanym przez wykształconych, dobrze wynagradzanych i bezpiecznie zatrudnianych pracowników.

Hasło „Razem wobec kryzysu” jest bliskie akcji prowadzonej przez NSZZ „Solidarność” od kilku miesięcy „SOLIDARNOŚĆ NA KRYZYS” (ta z małej litery). Jedną z przyczyn kryzysu był bowiem brak zaufania i solidarności w różnych wymiarach. Nie tylko w wymiarze finansowym, lecz również wymiarze relacji pomiędzy władzą, a społeczeństwem. Widać to szczególnie w Polsce, gdzie poziom zaufania wobec władz sięga około 15 proc. (w Danii około 70 proc.), potwierdzając dramat w budowie społeczeństwa obywatelskiego.

Jedną z recept na kryzys jest solidarność w wymiarze europejskim, narodowym i lokalnym.

Inaczej zwycięży polityka siły, ksenofobii i protekcjonizmu. Już dziś Niemcy i Austriacy wydłużyli zamknięcie rynków pracy do 2011 r., a Czesi mówią, że wobec kryzysu, w nadgranicznych kopalniach należy zwalniać przede wszystkim 3 tys. zatrudnionych tam polskich górników.

Czas dekoniunktury sprzyja dialogowi pomiędzy pracodawcami, pracownikami i organizacjami pozarządowymi. Wielkie umowy społeczne rodziły się w czasach kryzysu, czego najlepszym przykładem jest Irlandia.

Dowodem potwierdzającym powyższą tezę jest również przyjęcie pakietu antykryzysowego przez polski rząd. Składa się on z 13 punktów obejmujących zmiany w prawie pracy, uzgodnione przez związki zawodowe i pracodawców.

Wśród głównych postanowień pakietu znalazło się m.in. subsydiowanie zatrudnienia. Jego głównym elementem jest możliwość skorzystania przez pracodawcę z funduszy publicznych, które mają zrekompensować ubytek wynagrodzenia, będącego następstwem skrócenia czasu pracy lub wprowadzenia urlopu postojowego w zakładach o trudnej sytuacji ekonomicznej. Jednocześnie pracodawca zobowiązałby się do nieprzeprowadzenia zwolnień grupowych w czasie trwania programu i przez pewien okres czasu po jego zakończeniu. Ten mechanizm jest głównym w państwach europejskich mechanizmem ochrony rynku pracy. Dzięki niemu firmy dotknięte kryzysem nie zwalniają wykwalifikowanej kadry, nie ponoszą kosztów odpraw i nie tracą możliwości produkcyjnych. Unika się również ponoszenia kosztów społecznych, związanych z rosnącą liczbą bezrobotnych i wykluczonych. Warto podkreślić, że koszty publiczne są niższe od kosztów zasiłków i ubezpieczenia. Szkoda jedynie, że dopiero dziś mówi się o finalizacji pakietu, gdy można to było zrobić wcześniej, czego przykładem jest Belgia, w której podobne porozumienie zawarto już w grudniu 2008 r. Tymczasem w Polsce przybyło od tego momentu ponad 300 tys. bezrobotnych.

Kolejnym z postanowień jest ograniczenie możliwości zawierania umów na czas określony. Obecnie co trzecia umowa o pracę zawierana pomiędzy pracodawcą i pracownikiem jest umową na czas określony, co daje Polsce drugie miejsce w Europie. To właśnie ci pracownicy najczęściej w czasie kryzysu cierpią, poprzez brak bezpieczeństwa i dyskryminację. Mimo, iż zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami trzecia umowa na czas określony staje się umową bezterminową powszechne są nadużycia takie jak zawieranie umów na czas określony na 10 lat.
Postulatem akcentowanym przez pracodawców jest postulat 12-miesięcznego okresu rozliczeniowego czasu pracy. Daje to pracodawcy wyższą elastyczność w okresie fluktuacji zamówień i umożliwia ograniczenia płatności nadgodzin.

Postanowienia zawarte w pakiecie przekładają się na pomorski rynek pracy co podkreśliła na ostatnim posiedzeniu Wojewódzka Rada Zatrudnienia. Tym bardziej, że na Pomorzu niepokoi dynamika wzrostu liczby bezrobotnych, należąca do najwyższych w kraju. Miejsca pracy na Pomorzu są wyraźnie nietrwałe.

Zwraca również uwagę tak w ujęciu krajowym jak i regionalnym tendencja wzrostu liczby bezrobotnych lepiej wykształconych, potwierdzając brak koordynacji pomiędzy procesem kształcenia (w szczególności na uczelniach wyższych) i rynkiem pracy.

Drugą z niepokojących tendencji jest wzrost skali bezrobocia wśród osób w wieku 50 lat i więcej. Polskie firmy nie potrafią zatrudniać osób starszych. Kluczowe jest uświadomienie pracodawcom konieczności zarządzania wiekiem. W tym zakresie są jednak dobre przykłady takie jak np. program „Mayday” organizowany przez Solidarność, środowiska naukowe, Politechnikę Gdańską i organizacje pracodawców. Jego celem było pokazanie jak i dlaczego warto zatrudniać osoby w wieku 50 lat i więcej. Wielu przedsiębiorców zrozumiało, ze warto zarządzać wiekiem, że warto zatrudniać osoby starsze, żeby nie narażać się na fluktuację kadr. Na Politechnice Gdańskiej utworzono nawet specjalne studium podyplomowe kształcące z zakresie zarządzania wiekiem.
W trakcie dyskusji jaka wywiązała się po wygłoszonych prezentacjach wskazano na potrzebę lepszego powiązania programów kształcenia z wymaganiami pracodawców. Organizatorom zarzucono skoncentrowanie się na skutkach, nie na przyczynach, czego można by było uniknąć łącząc sesję o rynku pracy z sesją edukacyjną. Jedną z przyczyn niedopasowania kwalifikacji absolwentów do potrzeb pracodawców jest tzw. edukacja „pod testy”, skupiająca się na przygotowaniu uczniów do egzaminów weryfikujących nabywaną przez nich wiedzę, nie zawsze przydatną na rynku pracy. Wskazano również na niską elastyczność/przyzwyczajenie do raz opracowanych programów kształcenia, cechującą nauczycieli. Zjawisko to jest szczególnie widoczne wśród nauczycieli w szkołach zawodowych. Kształcenie zawodowe nie jest również promowane mimo wyraźnego zapotrzebowania na absolwentów tego typu szkół zgłaszanego przez przedsiębiorców.

Kolejny głos w dyskusji podkreślił, iż obszarem wymagającym szczególnego zainteresowania jest gospodarka morska, związana przede wszystkim z działalnością portów, a w mniejszym stopniu powiązana z branżą stoczniową. Podkreślano jednak, że również dla stoczni na Pomorzu musi znaleźć się miejsce. Warto bronić miejsc pracy w przemyśle stoczniowym w oparciu o dialog. Przykładem jest należąca do najlepszych w skali europejskiej Stocznia Remontowa. Jednak w chwili obecnej problematyka stoczniowa znajduje się poza kompetencjami urzędów pracy, co wynika z wejścia w życie Ustawy Stoczniowej, zaś za wszystkie działania kierowane do stoczniowców odpowiada Agencja Rozwoju Przemysłu.

Wskazywano również na potrzebę lepszego wykorzystania narzędzi ekonomii społecznej takich jak np. Centra Integracji Społecznej, czy spółdzielnie socjalne . Temat ten jest szczególnie istotny jeśli chodzi o zatrudnianie osób znajdujących się w szczególnej sytuacji na rynku pracy, tym bardziej, że dobre przykłady są obserwowane np. w województwie zachodniopomorskim.
Debatę podsumował Wicemarszałek Województwa Pomorskiego Wiesław Byczkowski. W swoim wystąpieniu podkreślił, zgadzając się z panelistami, iż instytucje rynku pracy takie jak Wojewdzki Urząd Pracy, czy tez powiatowe urzędy pracy powinny być odpowiedzialne za kreowanie polityki rynku pracy na szczeblu regionalnym i lokalnym. Wiele innych obciążeń, w tym przede wszystkim obciążenia związane np. z wypłatą zasiłków dla bezrobotnych powinny znaleźć się w kompetencjach innych instytucji, w tym konkretnym przypadku zajmujących się pomocą społeczną. Rozdzielenia instytucjonalnego wymagają również inne aktywne i pasywne działania kierowane do osób bezrobotnych.

Rynek pracy jest obsługiwany resortowo, czego efektem jest multiplikacja organów do walki z bezrobociem takich jak: PFRON, Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych itd. Następstwem jest nakładanie się działań mających na celu walkę z tym samym problemem. Negatywnych efektów jest wiele: od rozproszenia systemu do walki z bezrobociem, przez wzrostów kosztów działalności, brak koordynacji działań.

Istnieje pewne możliwości włączenia przedsiębiorców w proces kształcenia. To mogą być np. niedoceniane, lecz sprawdzające się np. w Niemczech szkoły przyzakładowe. Tym bardziej, ze analizy popytu na zawody w przyszłości podkreślają rolę m.in. umiejętności praktycznych. O ile trudno w chwili obecnej powiedzieć, jak zaktywizować przedsiębiorców, o tyle można wskazać źródła finansowania tego typu inicjatyw, jakimi są środki pomocowe.

W zakresie niskiej zatrudnialności osób w wieku 50 lat i więcej warto rozpatrzyć hipotezę przechodzenia tej grupy pracowników do szarej strefy. Być może rzeczywistość odbiega od obrazu widzianego przez pryzmat danych statystycznych. Z kolei w zakresie modelu kształcenia warto zwracają uwagę następujące możliwości. Po pierwsze wczesna edukacja przedszkolna (od 3 lat), stanowiąca w przypadku niektórych rodzin jedyna możliwość wyrwania dziecka ze środowiska patologicznego oraz edukacja szkolna dzieci 6-letnich. Dzieci w tym wieku cechuje naturalna ciekawość sprzyjająca przyswajaniu nowej wiedzy.

Przemysław Susmarski

Na górę
Close